wtorek, 13 grudnia 2011

Miłe zaskoczenie

Szukałam niedawno lekkiej, łatwej i przyjemnej lektury do moich codziennych ''podróży'' na rowerku stacjonarnym o 7 rano.
Patrzenie w jeden punkt podczas jazdy  jest dla mnie nużące a telewizora nie posiadam, łączę więc przyjemne z pożytecznym i czytam sobie, jednocześnie spalając kalorie.
Najlepiej czyta mi się kryminały lub tzw. chic lit czyli prozę kobiecą. Mało ambitne ale w sam raz na leniwą pobudkę w zimowe poranki.

Wybrałam się do lokalnej biblioteki i zajrzałam na dział z książkami po polsku, jest ich tam niewiele, może ze dwa regały i większość z nich już czytałam. Tym razem wzięłam kilkakrotnie już odkładaną ''Zapalniczkę'' Chmielewskiej i ... wpadłam. 


Już nie raz i nie dwa próbowałam czytać jej książki ale jakoś nie przypadły mi do gustu i po kilkunastu stronach odkładałam je lub oddawałam do biblioteki. To dziwne, bo w  sumie Chmielewska jako czlowieka lubie i jednym  tchem pochłonęłam kilka tomów ''Autobiografii'' a do jej książek nie mogłam się przekonać. Chyba jedyną jej  książką jaką przeczytałam w całości  był ''Lesio'' ale nie wzbudził we mnie dzikich napadów śmiechu jak to zapewniali jej czytelnicy. 

Ta jednak mile mnie zaskoczyła, zaczęłam ją czytać na rowerku i nie mogłam się oderwać. Z rowerka zsiadłam po godzinie a książkę czytałam przez następne trzy dni w każdej wolnej chwili, nawet tak jak to robiłam za czasów studenckich, podczas gotowania :) Niejedną lekturę w ten sposób przeczytałam, aż się łezka w oku kręci na wspomnienie tamtych beztroskich czasów.

Ale wracając do ''Zapalniczki''. Nie jest to książka nowa, wyszła w 2008 roku. Bohaterką jest Joanna, osoba w dojrzałym wieku, co niejednokrotnie podkreśla. Joanna wraca z wakacji za granicą by z żalem zauważyć, że zniknęła wielka stołowa zapalniczka , prezent od dawnych przyjaciół z Danii - swoją drogą czytając książkę cały czas zastanawiałam się jak taka zapalniczka mogła wyglądać i za nic nie umiem jej sobie wyobrazić. Z pomocą przyszło mi Google ale i tak jestem pewna, że w życiu takiej na żywo nie widziałam. Podczas jej nieobecności w domu kręciła się ekipa remontowa, wpadała na zmianę przyjaciółka, siostrzenica, jej mąż i ich córka. Nikt z nich nie widział zapalniczki,  widzieli za to jak dom odwiedzał znienawidzony przez Joannę ogrodnik  - oszust i to on stał się głównym podejrzanym o kradzież zapalniczki. Nic więc prostszego niż iść do niego i ją odebrać. Jest tylko jeden mały problem - Julita, która dobrowolnie zgodziła się wybrać do ogrodnika znajduje go martwego a ją samą widzi siostra denata, która nie omieszkała podać policji dokładnego rysopisu 'zabójczyni brata''. Joanna i paczka jej znajomych zostają wplątani w kryminalną akcję, z której muszą jakość wybranąć no i oczywiście znaleźć zaginioną zapalniczkę. 

Akcja powieści jest napięta prawie do ostatniej strony, wszystko gmatwa się z minuty na minutę a samą książkę czyta się jednym tchem, wybuchając co chwilę niepohamowanym śmiechem. 

Gorąco polecam. A ja przeproszę się z Chmielewską i spróbuję jeszcze raz podejść do lektury jej powieści.

wtorek, 4 października 2011

Powrót do klasyki

Przeglądam półki w księgarni i w bibliotece, z apetytem rzucam się na nowe pozycje, znoszę je do domu po czym siadam i ... nie chce mi się czytać. Nie mam teraz weny na nowości. Wracam za to do klasyki.
W tym tygodniu Reymont.
Wstyd się przyznać,  ja magister bibliotekoznawstwa, czytałam tylko Ziemię Obiecaną i Chłopów. Tych ostatnich nie polubiłam i może dlatego nie chciałam już nic więcej czytać. Teraz nadrabiam.

Źródło: www.antykwariat-mit.pl, okładka wydania z roku 1949.

Obecnie czytam Komediantkę. Śmieję się przy tym jak norka, bo choć napisana prawie 115 lat temu, dziś jest tak samo aktualna. Blichtr, kumedia i zakłamanie. I  nie tyczy się to tylko świata teatralnego. Książka rewelacyjna  - świetne dialogi, postacie, akcja.

Chylę czoła nad autorem. I już wiem dlaczego zasłużył na Nobla. Mistrzowsko oddaje miejske koloryty, odmalowuje ludzkie typy, podłe i te szlachetne z przewagą tych pierwszych. No i Chłopi - pomimo tego, że jak dla mnie nudne, to i tak wielkim dziełem są. :)

Pomnik Reymonta na ul.Piotrkowskiej w Łodzi. Źródło: Wikipedia

niedziela, 4 września 2011

British Library

Kiedy byłam studentką bibliotekoznawstwa ani przez myśl mi nie przeszło, że będę miała okazję odwiedzać biblioteki, które z namaszczeniem podawano nam jako przykłady najlepszych na świecie.  Życie jednak przynosi wiele niespodzianek a świat już dawno stał się globalną wioską. Teraz mieszkam kilkanaście kilometrów od Londynu i mogę odwiedzać wszystkie osławione muzea i inne przybytki kulturalne kiedy tylko mam na to ochotę.
Biję się jednak  w piersi, bo mieszkam w Anglii już ponad 3 lata i dopiero teraz wybrałam się do British Library.

 Wycieczka była krótka, bo nie była celem samym w sobie lecz tylko etapem, ale obiecałam sobie, że następnym razem na pewno wpadnę na dłużej.

Przyznam szczerze, ze troszkę inaczej wyobrażałam sobie ten budynek, liczyłam na dostojny, monumentalny gmach a zastałam przykład architektury nowoczesnej.




Miałam niecałą godzinę na zwiedzanie więc wybrałam stałą ekspozycję pt. Skarby Biblioteki Narodowej. Na  wystawę składa się ponad dwieście eksponatów zgrupowanych w kilkunastu kategoriach - min. Początki druku, teksty święte (chrześcijańskie, żydowskie, hinduskie, islamskie i wiele innych) manuskrypty, dokumenty historyczne, dzieła Szekspira a także Magna Carta - Wielka Karta Swobód i Przywilejów wydana w 1215 roku przez króla Jana bez Ziemi.
Wśród eksponatów znajdują się również zapisy nutowe muzyków klasyczny i rękopisy tekstów Beatlesów.
Niestety w środku nie można było robić zdjęć a szkoda. 
Udało mi się również obejrzeć jedną z wystaw czasowych - Out of this world - Science fiction but not as you know it. Nie jestem fanką fantasy ale z przyjemnością obejrzałam tę ekspozycję. Zbiera ona wyobrażenia wielu pokolen na temat tego co znajduje się w kosmosie i jak będzie wyglądać  daleka przyszłość. Sama pamiętam gdy w 1986 roku byłam w I klasie podstawówki  i na plastyce mieliśmy narysować jak wyobrażamy sobie rok 2000. Praktycznie każdy (i ja też) narysował  robota i kosmitę. Chociaż do osławionego roku 2000 było tylko 14 lat to wydawało nam się to tak odległe. Warto zobaczyć jak wyobrażano sobie przyszłość trzysta czy czterysta lat temu. 

Jedna z pocztówek ekspozycji. Źródło: www.bl.uk

Twórca magicznych światów

Z powieściami Jonathana Carrolla zetkęłam się jeszcze w liceum. Przeczytałam wtedy Krainę Chichów i zaraz po niej kilka następnych jego powieści.
Każda robiła na mnie wielkie wrażenie, pod któym pozostawałam jeszcze długi czas po ich przeczytaniu.

Źródło: www.jonathancarroll.com
Jonathan Carroll urodził się w 1949 roku w Nowym Jorku. Jego ojciec był scenarzystą a matka aktorką oraz autorką piosenek. Wychowany w artystycznej i ekscentycznej rodzinie w okresie młodzieńczego buntu otarł się o działalność przestępczą. Punktem zwrotnym w jego życiu była śmierc przyjaciela z rąk policjanta. Caroll zaczął uczęszczać do elitarnej Loomis School w Conecticut i ukończył Rutgers University.

Pisać zaczął już we wczesnej młodości. Jego pierwsze opowiadania spodobało się nauczycielowi angielskiego i dało mu zachętę do dalszego tworzenia.Oprócz opowiadań udało mu się również stworzyć powieść. Miał wtedy 20 lat. Nie odważył się jednak nigdy jej wydać. Pisał jednak nadal. Dopiero w 1976 roku opublikowano jego pierwsze opowiadanie Impreza u Brendy. Już wtedy uwidocznił się jego styl, łączący w sobie rzeczywistość i magię, których granicę zacierają się. 


Jego pierwszą powieścią była wydana w 1980 roku Kraina Chichów, której akcja dzieje się w cichym i spokojnym miasteczku, będącym miejscem zamieszkania popularnego autora książek, Marshalla France'a. Kiedy pisarz umiera, jego miłośnik Tomasz wybiera się do miasteczka aby zebrać materiały do biografii. Gdy tam przyjeżdza okazuje się, że miasteczko i jego mieszkańcy są wytworem wyobraźni Marshalla. Kiedy ten umarł bieg wydarzeń został przerwany i od tej pory mają one prawo toczyć się swoim własnym torem. Początkowa sielanka ulega zmianie w horror a Tomasz zostaje postawiony przed bardzo odpowiedzialnym zadaniem - mieszkańcy wierzą, że dobrze napisana biografia jest w stanie przywrócić życie Marshallowi.
Ważnym elementem tej powieści jest postać białego bullteriera. Wszyscy mieszkańcy miasteczka hodują takie właśnie psy. Motyw zwierzęcy będzie powtarzał się w twórczości Carrolla niejednokrotnie, tak samo jak
i atmosfera z pogranicza snu i jawy.



Mało kto wie, że do sukcesu Carrolla  w Polsce przyczynił się nasz  pisarz - fantasta Stanisław Lem. Carroll był nauczycielem angielskiego jego syna Tomasza i zachwycony Lem polecił jego powieść polskim wydawcom. Po raz pierwszyz opublikowano ją w Polsce w roku 1987 w miesięczniku Fantastyka. Wydanie książkowe ukazało się w 1990 roku nakładem wydawnictwa Książka i Wiedza.
.
Powieść stała się światowym oraz polskim bestsellerem a Jonathan Carroll zyskał w naszym kraju oddaną rzeszę fanów.

Po sukcesie Krainy Carroll zaczyna pisać następną powieść Głos naszego cienia, która przykleja mu etykietę autora horrorów. Bohater powieści czując się odpowiedzialnym za śmierć swojego brata, tak zagłębia się w przeżywaniu bólu i rozpaczy, że nieumyślnie przyczynia się do jeszcze jednej śmierci. 

Kolejne lata przynoszą bardzo obfity plon dokonań literackich Carrolla. W 1988 wydaje Kości księżyca, będące pierwszą częścią tzw. trylogii o Rondui, fanastycznej krainie, gdzie rzeczywistość miesza sie z magią. Kolejne tomy tej serii to Śpiąc w płomieniu (1989) i Dziecko na niebie (1989). Cykl ten trudno zakwalifikować do jednego gatunku literackiego, fantasy miesza się z horrorem, wszytskiego dopełnia jeszcze postmodernistyczny moralitet.

Oprócz powieści Carroll pisze w tym czasie również opowiadania z pogranicza horroru i science fiction.

Inne słynne powieść Carrolla to Muzeum Psów, Poza ciszą i wydany w 2008 roku Zakochany duch. Jakkolwiek nie przepadałam za jego powieściami stricte fantastycznymi tak największe wrażenie zrobiło na mnie Na Pastwę Aniołów (1993) Bohater powieści Ian McGann spotyka we śnie śmierć, która obiecuje odpowiedzieć na każde jego pytanie. Za niezrozumienie udzielonej odpowiedzi musi jednak zapłacić życiem. Losy McGanna splatają się w dziwny sposób z losami innych bohaterów - Alen Ford, gwiazda filmowa z Hollywood ucieka od zgiełku filmowego świata i przenosi się do Europy gdzie poznaje miłość swojego życia a śmiertelnie chory Wyatt Leonard odkrywa że posiadł zdolność wszkrzeszania zmarłych.

W 2006 roku wydano tylko w Polsce zapis bloga pisarza pod tytułem Oko dnia
Carroll gościł w naszym kraju niejednokrotnie, zarówno prywatnie jak i oficjalnie. Jest fanem naszego kraju i polksie akcenty nie raz znalazły uznanie w jego książkach. Jest autorem dwóch tekstów na płycie Budki Suflera Było i jest - Dancing with the ghost and Breathing you. 


Więcej na temat jego twórczości można przeczytać na jego stronie internetowej  Autor czyta fragmenty swych powieści na oficjalnym kanale Youtube

sobota, 9 lipca 2011

''Kufer babki Alicji'' Danuty Noszczyńskiej

Szukając czegoś lekkiego do czytania w letnie popołudnia natknęłam się na książkę Danuty Noszczyńskiej  ''Kufer babki Alicji''. 
Autorka była mi zupełnie nieznana więc zanim zaczęłam czytać odwiedziłam jej domową stronę internetową

Pani Danuta Noszczyńska pochodzi z Krakowa, gdzie ukończyła liceum Sztuk Plastycznych oraz studia na Wydziale Filozoficznym UJ. Obecnie mieszka w Jaworznie i jak głosi nagłówek jej strony jest autorką literatury kobiecej. Pisanie jednak jest tylko ''bocznym torem codziennego życia'', gdyż na co dzień pracuje w Miejskim Centrum Kultury i Sportu, prowadzi min. amatorski teatr, warsztaty plastyczne dla dzieci,  kabaret "My se same'' oraz pisze scenariusze.

 
Na zdjęciu Danuta Noszczyńska podczas spotkania autorskiego w 2007 roku.
Źródło: oficjalna strona pisarki, www.danutanoszczynska.pl



W 2007 roku wydała swą pierwszą powieść Historia nie Magdaleny. Książka ukazała się w wydawnictwie Philip Wilson, które  opublikowało również jej następne powieści : Blondynka moralnego niepokoju (2007), Hormon nieszczęścia (2008), Mogło być gorzej (2008). 
W roku 2009 nakładem Wydawnictwa Bliskie ukazał się Kufer babki Alicji, w roku 2010 w Wydawnictwie Sol wydano Luizę pilnie sprzedam.

Autorka określa swe książki mianem relaksujących i zabawnych a recenzenci chwalą ją za niebanalność, gdyż bohaterki jej powieści nie są typem nieszczęśliwych, zniechęconych życiem kobiet usilnie szukającymi miłości.
Przeglądając stronę domową pani Danuty nie raz się uśmiałam, posiada ona niesamowite poczucie humoru i dystans do siebie i otaczającego ją świata. Oprócz suchych informacji typu ''urodziłam się, napisałam, planuję w przyszłości napisać a to są zdjęcia ze spotkań autorskich'' znajdziecie tam mnóstwo błyskotliwych tekstów, zdjęć z prywatnej kolekcji oraz dział ''Trzy po trzy'' - pisany z wielkim humorem autorski blog.. 

Zapoznawszy się z osobą autorki zabrałam się za czytanie Kufra babki Alicji i dosłownie pożarłam książkę w dwa wieczory. 

www.merlin.pl

Fabuła jest następująca:
Klara Ledwień ma trzydzieści osiem lat, mieszka w Krakowie, pracuje jako rejestratorka w przychodni a po pracy opiekuje się swą babką Alicją. Ekscentryczna staruszka przysparza jej swym zachowaniem wiele wrażeń. Na domiar złego, mąż z którym rozwiodła się dwa lata temu ani myśli wyprowadzić się ze wspólnego mieszkania i swym niechlujstwem doprowadza Klarę na skraj wytrzymałości nerwowej.
Kiedy babka umiera, Klara musi stawić czoła nieznanym dotąd krewnym, walczącym zaciekle o spadek po nieboszczce. Chcąc wyjaśnić komu tak naprawdę on się należy wpada w sam środek zagmatwanej historii z przeszłości, która sprawia, że jej dotychczasowe życie ulegnie całkowitej zmianie.

Nie będę pisać więcej żeby nie odbierać przyjemności czytania. Powiem tylko że jest w niej i wątek krymianlny i wątek miłosny a wszytsko to doprawione znakomitym humorem. 
Książkę czyta się jednym tchem i jej lektura zachęciła mnie do przeczytania innych powieści Noszczyńskiej.  Mam już na swym stoliku Historię nie Magdaleny i Blondynkę moralnego niepokoju i gdy tylko je przeczytam nie omieszkam podzielić się wrażeniami.

sobota, 2 lipca 2011

Dwa miesiące bez książek

Patrzę na datę ostatniego posta i aż oczom nie wierzę. Napisałam go prawie dwa miesiące temu. Przez ten czas bardzo intensywnie się urlopowałam. Odwiedziłam rodzinę w Polsce a później wybrałam się na południe Francji. Zabrałam ze sobą kilka ''lekkich'' książek ale niestety... po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się przeżyć urlop bez czytania. Powodem  oprócz napiętego grafiku urlopowego jest natłok zajęć związanych z moją roczną i zaczynającą chodzić córeczką.
Mam jednak stosik  książek grzecznie czekających na nocnym stoliku i zabieram się za ich czytanie by później podzielić się wrażeniami na blogu.

wtorek, 3 maja 2011

Czas honoru i odwagi w londyńskim East End

Polskie wspomnienia z okresu II wojny światowej czytałam już setki razy. Wcześniej nie wpadły mi w ręce  te, dotyczące innych krajów. Gdy na wyprzedaży w lokalnej bibliotce znalazłam książkę Gildy O'Neill ''Our Street: East End :Life in the Second World War'' bez wahania ją kupiłam. Raz, że zachęciła mnie cena  -75 pensów za sztukę!!. Biblioteki w Anglii bardzo często organizują wyprzedaże książek. Ma to związek z określoną długością tzw. shelving life, czyli życia półkowego.Gdy przez dany okres czasu książka nie była wystarczająco często wypożyczana lub jest po prostu stara, sprzedaje się ją za grosze, by zwolnić miejsce dla nowych nabytków. Proste, skuteczne i z korzyścuą dla obu stron.  Dwa, tematyka jest jedną z moich ulubionych. Zakup okazał się strzałem w dziesiątkę. 


Gilda O'Neill urodziła się w 1951 roku. Wychowała się i mieszkała w londyńskiej dzielnicy East End. Klimat tego miejsca opisywała w swych powieściach i wspomnieniach (między innymi My East End: Memories of life in Cockney). W wieku lat piętnastu porzuciła szkołę by powrócić do niej jako osoba już dorosła i  zdobyć aż trzy dyplomy uniwersyteckie (!) Była autorką dość płodną. Odkąd w roku 1980 zajęła się wyłącznie pisarstwen, napisała kilkanaście powieści i kilka książek wspomnieniowych. Zmarła niespodziewanie we wrześniu 2010 roku, na skutek niepożądanych skutków leku przepisanego jej przez lekarza.
Gilda O'Neill twierdziła, że każdy człowiek ma do opowiedzenia jakąś historię oraz, że nie należy żałować minionych lat, należy je dobrze wspomniać.


Gilda O'Neill. Źródło: http://www.towerhamlets.gov.uk/news/east_end_life/2010/18_october/glorious_gilda,_who_brought.aspx

Jej książka o życiu na East End w czasie drugiej wojny świarowej jest hołdem złożonym wszytskim mieszkańcom tego miejsca. Jest to zapis wspomnień osób, które wojnę przeżyły, będąc wtedy w wieku dziecięcym. Autorka posłużyła się  również wycinkami prasowymi i kronikami miejskimi, tworząc obraz dzielnicy, w której pomimo wojny, bombardowań, głodu, poczucia zagrożenia  i niepewności, życie toczy się swym normalnym rytmem. Ludzie przyzwyczajeniu do nalotów bombowych, zostawiają wszytsko, czasem jest to niedojedzony obiad, i schodzą do schronu by tam bezpiecznie przeczekać. Niektórzy, nie ufając schrononom, wolą pozostać w swych mieszkaniach. Ojcowie czynnie walczą, matki dzielnie pracują aby utrzymać rodzinę a dzieci, jak to dzieci - nie odczuwają niebezpieczeństwa. Dla nich wojna jest ekscytującym przeżyciem..

Książka podzielona jest na czternaście rodziałów, poświęconych odrębnym wspomnieniom, np. Schrony, Dzieciństwo, Praca, Czas wolny, Rozłąka z rodziną. 
Oprócz zapisu wspomnień autorka opatruje je swym komentarzem. 
Książka zawiera fotografie z lat wojny, stanowiące doskonałą ilustrację tekstu. 

Gilda O'Neill : Our Street: East End Life in the Second World War. Londyn: Penguin Books, 2003

poniedziałek, 2 maja 2011

Amoralna gorszycielka

Zmęczona fikcją literacką często sięgam po autobiografie pisarzy. Istnieją głosy, że są to często książki zakłamane, ale przecież jak wiadomo, trudno jest pisać o samym sobie. Nie zmienia to faktu, że czytam je namiętnie, bo oddają koloryt epoki i wyjaśniają doskonale motywy wielu dokonań artystycznych autora.

Kilka dni temu wpadła mi w ręce wydana parenaście lat temu autobiografia Ireny Krzywickiej ''Wyznania gorszycielki''. Pochłonęłam ją jednym tchem chociaż przy opiece nad rocznym szkrabem, ten '' jeden dech'' oznacza kilka dni, bo czytać bez przerwy się nie da. Z jednej strony dawkowałam sobie tę przyjemność, bo nie lubię gdy przyjemna lektura się kończy, z drugiej ciągnęło mnie do niej i myślami wracałam kilkanaście razy w ciągu dnia.



Irena Krzywicka zasłużyła się w świadomości wielu jako amoralna wojowniczka o prawa kobiet, pierwsza  polska feministka, która postulowała o prawo do świadomego macierzyństwa. Na przełomie lat 20 i 30tych ubiegłego stulecia takie poglądy szokowały. Jej działalność prokobieca często przesłaniała jej dokonania twórcze, a pisała niemało.
Irena Krzywicka na portrecie Witkacego. Rok 1928. Źródło: Wikipedia
Z pochodzenia Żydówka, wychowała się w rodzinie o dość swobodnej jak na tamte czasy obyczajowości, choć jak sama przyznaje, mając lat dwadzieścia cztery była ku swemu utrapieniu dziewicą i dopiero podczas zbierania materiałów do swej rozprawy doktorskiej zobaczyła męskie przyrodzenia w całej okazałości.
Ukończyła Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego ale nie przypuszczała, że będzie jej dane utrzymać się ''z pióra''. Udzielała korepetycji z języka polskiego i czasem pisywała felietony do prasy, tłumaczyła powieści oraz przeprowadzała wywiady z pisarzami. Nie przynosiło jej to jednak wystarczającej gratyfikacji finansowej.

Poślubiła swego wieloletniego przyjaciela, Jerzego Krzywickiego, syna słynnego Ludwika, socjologa i ekonomisty. Małżeństwo jej było dość osobliwym związkiem. Od samego początku zawarli z mężem pakt o swobodzie, z czego Irena korzystała nad wyraz często, spędzając upojne chwile ze swymi kochankami, podczas gdy mąż nie reagował na to zazdrością a przyjmował ze zrozumieniem.
Przełom w jej życiu zawodowym dokonał się gdy poznała Boya Żeleńskiego. Znajomość ta przyczyniła się również do prawdziwej rewolucji w jej życiu osobistym. Zakochała się w nim i czuła, że jest miłością jej życia. Nie chciała jednak niszczyć swego małżeństwa i rodziny, dlatego nie bez wyrzutów sumienia i wewnętrznych rozterek, prowadziła życie podwójne, nie kryjąc się bynajmniej ze swym romansem z podstrzałałym już literatem.
Związek ich, oprócz erotycznych uniesień przyniósł obojgu przypływ wen twórczych. Zakochany Boy przeżywał drugą młodość, co miało wielki wpływ na jego pracę. Pisał dużo i namiętnie. Irena pod okiem swego literackiego mistrza też wypłynęła na szersze wody. Stała się sławna dzięki swym recenzjom teatralnym, zaczęła bywać w warszawskim środowisku literackim. Dokonywała wielu tłumaczeń literatury światowej, jak chociażby książek Wellsa, Frischa i Durrenmatta.

Jej autobiografia jest próbą przywołania okresu dwudziestolecia międzywojennego. Ożywa cała warszawska śmietanka artystyczna. Znów ''na górce'' kawiarni Ziemiańskiej spotykają się Tuwim, Słonimski, Lechoń, Jasnorzewska. Obok codziennego życia, w Warszawie znów toczy się całkiem oderwane od rzeczywistości życie kulturalne. Słowo pisane jest sztuką, praca stoi na wysokim poziomie, a spory pomiędzy pisarzami załatwia się nie drogą sądową a polemiką. Krzywicka znała całą ówczesną artystyczną warszawską bohemę. W jej domu bywali między innymi Zofia Stryjeńska, Iwaszkiewiczowie, Wierzyńscy. Ożywają co sobotnie wieczorki u Boya, na które zapraszał pisarzy, aktorów, malarzy, dziennikarzy, prawników, naukowców.
J.Rapacki: Wnętrze kawiarni Ziemiańska. Zródło: http://www.jewishmuseum.org.pl/





Krzywicka opórcz literatury kochała również przyrodę i bolała nad faktem mieszkania w mieście. Gdy sytuacja finansowa jej rodziny  znacząco się poprawiła  - mąż stał się wziętym prawnikiem, ona świetnie zarabiała pisząc - kupili działkę budowlaną w Podkowie Leśnej i zbudowali tam niezywkle oryginalną Szklaną Willę. Krzywicka oddała się swej drugiej pasji, projektowaniu ogrodów  i wkrótce urządziła tam urokliwe miejsce. Spędzano tam lato, na zimę wracano do Warszawy. W Szklanej Willi gościli niejednokrotnie najznakomitsci polscy pisarze.Sprzedała ją w roku 1953.
Źródło: http://www.miastaogrody.pl/szklana-willa/
Podczas wojny musiała się ukrywać pod zmienionym nazwiskiem, gdyż jej nazwisko znajdowało się na nazistowskiej liście przeznaczonych do egzekucji. Tuż po wojnie wyjechała do Francji, gdzie pełniła funkcję attache kulturalnego. Po powrocie w roku 1946 pisywała recenzje teatralne do Rzeczpospolitej. Została również radną miasta Warszawy.

W latach 60 tych wyjechała do Francji, by już stamtad nie powrócić.Mieszkała w Bures-sur-Yvette, gdzie zmarła w 1994 roku. Gorszycielka żyła więc bardzo długo, bo aż 95 lat.

Już ostrzę sobie zęby na biografię Krzywickiej pióra Agaty Tuszyńskiej pt. Długie życie gorszycielki,



Irena Krzywicka: Wyznania gorszycielki. Warszawa : Czytelnik, 1992

Zaczynamy blogowanie...

Jestem miłośniczką książek i czytania.

Książki czytam od kiedy pamiętam. Miałam może cztery, pięć lat kiedy samodzielnie posiadłam umięjętność czytania i od tamtej pory nie rozstawałam się z nimi. Książki towarzyszyły mi wszędzie, w domu, na wakacjach, w autobusie, poczekalni u lekarza.
Wybór drogi zawodowej wydawał mi się oczywisty: gdzie książki tam i ja. Początkowo miała to być polonistyka, ale zaintrygował mnie zawód Ignacego Borejki, filologa klasycznego i bibliotekoznawcy, bohatera Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz,  moich ukochanych książek z czasów wczesnej młodości. Zaczęłam przekopywać informatory dla maturzystów i już wiedziałam. To jest to. Miejsce miłośnika książek jest w bibliotece. Studia te, często błędnie i pogardliwie nazywane przez postronnych bibliotekarstwem (kto wie o czym mowa, ten też się pewnie obruszy), wbrew pozorom nie uczą wypożyczania książek, wypełniania kart bibliotecznych i tym pododnych, ale dają szeroką wiedzę na temat historii książek, piśmiennictwa, bibliotek, historii literatury, kultury, edytorstwa, zagadnień dotyczących prasoznawstwa, czytelnictwa i informacji naukowej. Jednym słowem raj dla bibliofila. I przez pięć lat nikt nie powie Ci, że marnujesz czas na czytanie. Tam po prostu musisz czytać.

Po pięciu latach spędzonych na czytaniu niezliczonej liczby lektur obowiązkowych i tych już całkiem dobrowolnych moja miłość do literatury nadal trwała. Rozpoczęłam pracę w bibliotece  naukowej i tam też namiętnie czytałam, częściej literaturę fachową niż piękną.

Od paru lat mieszkam poza granicami Polski. Obecnie z racji obowiązków młodej mamy mam coraz mniej czasu na czytanie, ale i tak robię to częściej niż statystyczny Polak, czytając ok 10 książek miesięcznie. Marny to wynik w porównaniu z czasem i trzycyfrową liczbą podczas studiów, ale... nie można mieć w życiu wszytskiego.

Od czasów licealnych mam niezliczoną ilość zeszytów, w których zapisuję co przeczytałam. Ten blog jest próbą ocalenia od zapomnienia, tego co czytam teraz.
Nie zawsze są to pozycje ambitne. W końcu książki typowo rozrywkowe też pisze się po to, by je czytać.

Zatem do dzieła.