poniedziałek, 2 maja 2011

Zaczynamy blogowanie...

Jestem miłośniczką książek i czytania.

Książki czytam od kiedy pamiętam. Miałam może cztery, pięć lat kiedy samodzielnie posiadłam umięjętność czytania i od tamtej pory nie rozstawałam się z nimi. Książki towarzyszyły mi wszędzie, w domu, na wakacjach, w autobusie, poczekalni u lekarza.
Wybór drogi zawodowej wydawał mi się oczywisty: gdzie książki tam i ja. Początkowo miała to być polonistyka, ale zaintrygował mnie zawód Ignacego Borejki, filologa klasycznego i bibliotekoznawcy, bohatera Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz,  moich ukochanych książek z czasów wczesnej młodości. Zaczęłam przekopywać informatory dla maturzystów i już wiedziałam. To jest to. Miejsce miłośnika książek jest w bibliotece. Studia te, często błędnie i pogardliwie nazywane przez postronnych bibliotekarstwem (kto wie o czym mowa, ten też się pewnie obruszy), wbrew pozorom nie uczą wypożyczania książek, wypełniania kart bibliotecznych i tym pododnych, ale dają szeroką wiedzę na temat historii książek, piśmiennictwa, bibliotek, historii literatury, kultury, edytorstwa, zagadnień dotyczących prasoznawstwa, czytelnictwa i informacji naukowej. Jednym słowem raj dla bibliofila. I przez pięć lat nikt nie powie Ci, że marnujesz czas na czytanie. Tam po prostu musisz czytać.

Po pięciu latach spędzonych na czytaniu niezliczonej liczby lektur obowiązkowych i tych już całkiem dobrowolnych moja miłość do literatury nadal trwała. Rozpoczęłam pracę w bibliotece  naukowej i tam też namiętnie czytałam, częściej literaturę fachową niż piękną.

Od paru lat mieszkam poza granicami Polski. Obecnie z racji obowiązków młodej mamy mam coraz mniej czasu na czytanie, ale i tak robię to częściej niż statystyczny Polak, czytając ok 10 książek miesięcznie. Marny to wynik w porównaniu z czasem i trzycyfrową liczbą podczas studiów, ale... nie można mieć w życiu wszytskiego.

Od czasów licealnych mam niezliczoną ilość zeszytów, w których zapisuję co przeczytałam. Ten blog jest próbą ocalenia od zapomnienia, tego co czytam teraz.
Nie zawsze są to pozycje ambitne. W końcu książki typowo rozrywkowe też pisze się po to, by je czytać.

Zatem do dzieła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz