Szukałam niedawno lekkiej, łatwej i przyjemnej lektury do moich codziennych ''podróży'' na rowerku stacjonarnym o 7 rano.
Patrzenie w jeden punkt podczas jazdy jest dla mnie nużące a telewizora nie posiadam, łączę więc przyjemne z pożytecznym i czytam sobie, jednocześnie spalając kalorie.
Najlepiej czyta mi się kryminały lub tzw. chic lit czyli prozę kobiecą. Mało ambitne ale w sam raz na leniwą pobudkę w zimowe poranki.
Wybrałam się do lokalnej biblioteki i zajrzałam na dział z książkami po polsku, jest ich tam niewiele, może ze dwa regały i większość z nich już czytałam. Tym razem wzięłam kilkakrotnie już odkładaną ''Zapalniczkę'' Chmielewskiej i ... wpadłam.
Już nie raz i nie dwa próbowałam czytać jej książki ale jakoś nie przypadły mi do gustu i po kilkunastu stronach odkładałam je lub oddawałam do biblioteki. To dziwne, bo w sumie Chmielewska jako czlowieka lubie i jednym tchem pochłonęłam kilka tomów ''Autobiografii'' a do jej książek nie mogłam się przekonać. Chyba jedyną jej książką jaką przeczytałam w całości był ''Lesio'' ale nie wzbudził we mnie dzikich napadów śmiechu jak to zapewniali jej czytelnicy.
Ta jednak mile mnie zaskoczyła, zaczęłam ją czytać na rowerku i nie mogłam się oderwać. Z rowerka zsiadłam po godzinie a książkę czytałam przez następne trzy dni w każdej wolnej chwili, nawet tak jak to robiłam za czasów studenckich, podczas gotowania :) Niejedną lekturę w ten sposób przeczytałam, aż się łezka w oku kręci na wspomnienie tamtych beztroskich czasów.
Ale wracając do ''Zapalniczki''. Nie jest to książka nowa, wyszła w 2008 roku. Bohaterką jest Joanna, osoba w dojrzałym wieku, co niejednokrotnie podkreśla. Joanna wraca z wakacji za granicą by z żalem zauważyć, że zniknęła wielka stołowa zapalniczka , prezent od dawnych przyjaciół z Danii - swoją drogą czytając książkę cały czas zastanawiałam się jak taka zapalniczka mogła wyglądać i za nic nie umiem jej sobie wyobrazić. Z pomocą przyszło mi Google ale i tak jestem pewna, że w życiu takiej na żywo nie widziałam. Podczas jej nieobecności w domu kręciła się ekipa remontowa, wpadała na zmianę przyjaciółka, siostrzenica, jej mąż i ich córka. Nikt z nich nie widział zapalniczki, widzieli za to jak dom odwiedzał znienawidzony przez Joannę ogrodnik - oszust i to on stał się głównym podejrzanym o kradzież zapalniczki. Nic więc prostszego niż iść do niego i ją odebrać. Jest tylko jeden mały problem - Julita, która dobrowolnie zgodziła się wybrać do ogrodnika znajduje go martwego a ją samą widzi siostra denata, która nie omieszkała podać policji dokładnego rysopisu 'zabójczyni brata''. Joanna i paczka jej znajomych zostają wplątani w kryminalną akcję, z której muszą jakość wybranąć no i oczywiście znaleźć zaginioną zapalniczkę.
Akcja powieści jest napięta prawie do ostatniej strony, wszystko gmatwa się z minuty na minutę a samą książkę czyta się jednym tchem, wybuchając co chwilę niepohamowanym śmiechem.
Gorąco polecam. A ja przeproszę się z Chmielewską i spróbuję jeszcze raz podejść do lektury jej powieści.